Już niedługo przedstawię wyniki wywiadów i rozmów przeprowadzanych
w Myszkowie. Jednym z problemów, w którym zdania moich rozmówców są
podzielone, jest ruch samochodowy na ulicy Kościuszki, a dokładnie kwestia jego ograniczenia lub całkowitego wyłączenia.
Zadałam sobie pytanie: Czy
przestrzeń publiczna może istnieć tam, gdzie dopuszczony jest ruch samochodów?
Wszystko wskazuje na to, że nie. W książce „Język
wzorców” Christophera Alexandera autor pisze:
„Samochody dają ludziom cudowną wolność i
poszerzają ich możliwości, ale zarazem tak drastycznie niszczą środowisko, że
po prostu zabijają wszelkie życie społeczne”
Trudno się z tym stwierdzeniem
nie zgodzić, wszędzie widać jak powszechność samochodów oddala ludzi od siebie,
sąsiedzi są dla nas obcy, bo kiwamy im tylko na „Dzień Dobry” głową zza
kierownicy. Czy naprawdę nie możemy się na chwilę zatrzymać? Czy nie rozumiemy,
że kontakt z drugim człowiekiem jest podstawą naszego życia społecznego? Dlaczego tak bardzo
się ograniczamy? Zamykamy się na innych. Każda rozmowa może być budująca, a
każdy człowiek warty tego, by poświęcić mu chwilę.
Christopher Alexander daje projektantom wskazówkę:
"Podziel miasto na strefy transportu lokalnego, o szerokości od półtora do trzech kilometrów, otoczone obwodnicą. Wewnątrz tych stref buduj ulice i ścieżki lokalne, obsługujące wewnętrzny ruch pieszy, rowerowy, konny i innych pojazdów lokalnych. Zbuduj drogi główne, ułatwiające samochodom i ciężarówkom wjazd z obwodnicy do wnętrz strefy, lecz rozmieść je tak, by wewnętrzne przejazdy lokalne przy użyciu samochodów były wolne i niewygodne."
Chyba w Myszkowie do tego się dąży. Widać to przy remoncie jednej z ulic w centrum, która wyłożona jest kostką granitową. Spowolni ruch samochodów, ale czy będzie wygodna dla pieszych, rowerzystów, niepełnosprawnych? Na pewno będzie ładna :)
Szukając dowodów na słuszność ograniczania ruchu samochodowego w centrach miast warto
zaprezentować postać Jana Gehla. Dla mnie jest to autorytet w tworzeniu miejsc dla
ludzi.